niedziela, 21 października 2012

Jak dobre jedzonko to w Cedro's...

Jeżeli kiedykolwiek zatrzymacie się w Santiago de Compostella w Galicji hiszpańskiej, to wstąpcie na kebab lub dania kuchni tajskiej czy libańskiej do "Libańskiego cedru"...Rua do Vilar, 81, bajo.
Miła odmiana po, czasami smacznej, ale monotonnej kuchni hiszpańskiej.


środa, 5 września 2012

775

Wszystko czego Ci potrzeba na 775 kilometrów
...ale jeszcze się coś wyrzuci...


 ...np. kamień o wadze 554g po około 600km...


...a tak w całości...11,5 kg


piątek, 13 lipca 2012

Na razie przeprowadzka...za trzy dni odłączą nas od sieci...nowe połączenie wkrótce.
Do zobaczenia

niedziela, 27 maja 2012

czwartek, 17 maja 2012

Gladiator

Juan José Padilla, torero nazywany El Ciclón de Jerez (Cyklon z Jerez) bo pochodzi z Jerez de la Frontera w Andaluzji. Facet ma wyraźnego pecha, bo przez całą swą karierę trafia na wyjątkowo wyrafinowane i wredne byki. Wielokrotnie ranny w czasie walki, wypracował niezwykle ryzykowny, ale piękny styl prowadzenia la faena, czyli tego wszystkiego co się wyczynia z bykiem na arenie.

7 Października 2011 roku w trakcie wbijania ostatniej pary banderillas, w czwartej z kolei walce na coso de la Misericordia de Zaragoza, byk o imieniu Marqués (Markiz) skorzystał ze swojej życiowej szansy, jaka dana jest na arenie każdemu bykowi i nadział Juana Jose na róg poczynając od szczęki na lewym oku kończąc.

Na tym historia się nie kończy, bo el diestro zaledwie tylko trochę się ocknął (ale już w szpitalu) orzekł, że wydobrzeje szybko, by wystąpić na corridzie w Olivenza (Extremadura) już 4 marca następnego roku (czyli po pięciu miesiącach). Jak powiedział, tak zrobił i to w dobrym stylu bo po walce przyznano mu dos orejas, czyli oba bycze uszy za piękny styl.

13 Maja w Talaverze, czyli zaledwie po siedmiu miesiącach od wypadku, wykonał trzy walki (trzy uszy w sumie 1-0-2), ale zanim jeszcze machnął muletą otrzymał standing ovation od całego amfiteatru...wiem, bo byłem, brawo biłem i wino piłem.


...po pierwszej walce - jedno ucho.


...i przed ostatnią...


...jakbym był bykiem, tobym się bał...


dwie banderille, jedną ręką...w dodatku z jednym okiem...


Olé!


...jużeś mój!


...estocada...


...białe chusteczki w górze...to było widowisko...


...należy się dos orejas - dawaj byku drugie ucho

sobota, 12 maja 2012

Gratka,

...prawdziwa gratka. 
Jutro Corrida i trzy sławne nazwiska na plakacie...zapowiada się niezła jatka.
Mam już bilety...wysoko, niestety.


piątek, 11 maja 2012

czwartek, 10 maja 2012

Dziennik pokładowy

...w Cordobie, jak w całej Andaluzji i Hiszpanii zwiedzanie sprowadza się do oglądania kościołów, zamków i barów. Bary są najciekawsze.
La  Casa Pepe de la Juderia (w wolnym tłumaczeniu: Dom Józka z Dzielnicy Żydowskiej) serwuje miejscowe wino prosto z beczki w dwóch gatunkach Fino Delgado (bardzo wtrawne, rześkie) oraz Fino Afrutado (o bukiecie wytrawnym, złamanym nutą owocową, ale nie cytrusową). Bar polecili nam znajomi, znaleźliśmy go więc zaraz po przyjeździe i raczyliśmy się z upodobaniem.
Jeszcze przyjdzie czas na wspomnienia z "tapeo" czyli zwiedzania miasta podług zakąsek, a właśnie w La Casa...spożyliśmy kilka miłych podniebieniu rzeczy.


Po lewej Fino Delgado, po prawej Fino Afrutado


Na beczce z Afrutado jest znamienny napis ecologico oznaczjący wyrób ekologiczny...zagranie pod licznych Japońców, Niemców i Fajfokloków...reklama dźwignią handlu...a winko jakie jest, każdy wie.
A nad beczką fotografia Manolete walczącego z bykiem Islero...ale to już zupełnie inna historia, jak mawiał Kipling.

poniedziałek, 7 maja 2012

niedziela, 29 kwietnia 2012

No i...

...Real wygrał 3:0
Jak widać frekwencja dopisała...pogoda mniej, ale my siedzieliśmy pod dachem...ale i słonko też się pokazało...





sobota, 28 kwietnia 2012

Koniec Świata Panie Popiołek...

W Hiszpanii zagościł niż baryczny, który z powodu suchych i ciepłych mas powietrza utrzymujących się nad Europą Środkowo-Wschodnią nie może przemieścić się tamże...i tak w Polsce zaczął się majowy weekend z upałami po 30 stopni, słońcem i niebieskim niebem a w Hiszpanii jest 8 stopni, wieje zimny i wilgotny wiatr znad Biskajów, jest mgła, chmury i pada...
Świat się kończy...


Takie temperatury były dzisiaj o 14 w Sanoku i Talaverze...

Ale my jak zawsze skrytożercom parówkowym mówimy zdecydowane NIE i oto nasza odpowiedź na jutrzejszy dzień!


Trzy, jeszcze ciepłe, wejściówki na Stadion Santiago Bernabeu na mecz Realu z Sevillą!!!
Oooooj, będzie się działo!

wtorek, 10 kwietnia 2012

Valle del Jerte

Valle del Jerte niedaleko Plasencji słynie z tarasowych sadów czereśniowych. Przez kilka dni w roku wszystkie drzewa kwitną na raz...







A pomarańcze można już jeść..