czwartek, 17 maja 2012

Gladiator

Juan José Padilla, torero nazywany El Ciclón de Jerez (Cyklon z Jerez) bo pochodzi z Jerez de la Frontera w Andaluzji. Facet ma wyraźnego pecha, bo przez całą swą karierę trafia na wyjątkowo wyrafinowane i wredne byki. Wielokrotnie ranny w czasie walki, wypracował niezwykle ryzykowny, ale piękny styl prowadzenia la faena, czyli tego wszystkiego co się wyczynia z bykiem na arenie.

7 Października 2011 roku w trakcie wbijania ostatniej pary banderillas, w czwartej z kolei walce na coso de la Misericordia de Zaragoza, byk o imieniu Marqués (Markiz) skorzystał ze swojej życiowej szansy, jaka dana jest na arenie każdemu bykowi i nadział Juana Jose na róg poczynając od szczęki na lewym oku kończąc.

Na tym historia się nie kończy, bo el diestro zaledwie tylko trochę się ocknął (ale już w szpitalu) orzekł, że wydobrzeje szybko, by wystąpić na corridzie w Olivenza (Extremadura) już 4 marca następnego roku (czyli po pięciu miesiącach). Jak powiedział, tak zrobił i to w dobrym stylu bo po walce przyznano mu dos orejas, czyli oba bycze uszy za piękny styl.

13 Maja w Talaverze, czyli zaledwie po siedmiu miesiącach od wypadku, wykonał trzy walki (trzy uszy w sumie 1-0-2), ale zanim jeszcze machnął muletą otrzymał standing ovation od całego amfiteatru...wiem, bo byłem, brawo biłem i wino piłem.


...po pierwszej walce - jedno ucho.


...i przed ostatnią...


...jakbym był bykiem, tobym się bał...


dwie banderille, jedną ręką...w dodatku z jednym okiem...


Olé!


...jużeś mój!


...estocada...


...białe chusteczki w górze...to było widowisko...


...należy się dos orejas - dawaj byku drugie ucho

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz